poniedziałek, 27 września 2010

Dziennikarstwo według GW


Nie wiem, śmiać się czy płakać? Ojciec znalazł dziś w sieci artykuł o rosnącej popularności szlaków jakubowych w Małopolsce (do przeczytania tutaj). Powinno mnie to ucieszyć, bo zawsze jakiś szum medialny wokół Sprawy się zrobi. Ale nie cieszy, bo artykuł jest tak beznadziejny i tak nadziany błędami, jak dobra kasza skwarkami...

Już zdjęcie budzi sprzeciw, bo ma przedstawiać pielgrzyma w Krakowie, a pokazuje dolny fragment dominikanina w trampkach, stojącego przed klasztorem na Stolarskiej. Owszem, też może być pielgrzymem, ale wśród kilku, którzy do Santiago się wybrali, żaden nie szedł z Krakowa (i nie w takim umundurowaniu...). Ale widocznie dziennikarzowi taki wizerunek bardziej pasował do wizji zacofanego pielgrzyma, niż człowiek w nowoczesnym rynsztunku turystycznym, którego na drodze jakubowej dziś można spotkać najczęściej.

Wspomniane zdjęcie...

A w samej treści też mamy niezłe kwiatki: z Heroda Agryppy zrobiono dwie osoby, z Sandomierza do Krakowa idzie się właściwie „od tyłu” (czyli najpierw mijamy Więcławice, a potem Kotuszów i Klimontów), a z drogi sandomierskiej zrobiono główny szlak (ciekawe zatem, dlaczego Via Regia nazywa się Drogą Królewską). Autor powołuje się na słowa profesora Jackowskiego, ale mam nieodparte wrażenie, że jego wypowiedzi zostały mocno okrojone i dlatego brzmią tak dziwacznie...

Zatem z jednej strony dobrze, że się o Drodze pisze, a z drugiej żal, że naszym dziennikarzom tak strasznie brakuje profesjonalizmu...

A jeśli ktoś z Państwa chciałby usłyszeć prawdziwą opowieść Drogi, to w najbliższy piątek, pierwszego dnia października, w krakowskiej Księgarni Hiszpańskiej na Małym Rynku, o godzinie 17.00 będzie można posłuchać kolegi Andrzeja, który tej wiosny przebył szlak z Wrocławia do Santiago tzw. Wysoką Drogą, przez Szwajcarię. Zaś o pielgrzymowaniu z Krakowa osobiście opowiem w tym samym miejscu 27 października. Zapraszam!

4 komentarze:

  1. 27 października, tak? Jesli mnie nie wywieje na Podlasie, to będę!

    OdpowiedzUsuń
  2. To lecę powstrzymać wiatry :)

    OdpowiedzUsuń
  3. no, dostałam ataku śmiechu jak zobaczyłam tego pielgrzyma w Krakowie. jeszcze mnie trzęsie. a że oni dotarli z powrotem do Lwowa, no to super. tu w Glasgow też są.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już rozmawiałam z panią autorką artykułu, może uda się następnym razem bardziej sensowny napisać. A póki co w Dzienniku Polskim za jakiś czas ukaże się coś większego :) Kasiu, wielkie dzięki za namiary!

    OdpowiedzUsuń