wtorek, 23 czerwca 2009

Deszczowy łikend


Nawalił chyba patron od pogody. Albo ktoś nam nieżyczliwy (konkurencja?) odwołał się do sił nieczystych. Dość, że całkiem ciekawie zapowiadająca się łikendowa impreza „Zajrzyj do Huty” dokonała się w strugach lejącego się z niebios deszczu. Być może był to nawet lokalny potop, wyproszony przez cystersów z Mogiły, którym nie w smak świętowanie jubileuszu sześćdziesięciolecia „miasta bez Boga”. A może nie chcieli dopuścić do odkrycia, że na terenie Nowej Huty, w Ruszczy, stoi kościół starszy od ich klasztoru? Kto ich tam wie...

Grunt, że ludność, nie bacząc na ten wodny spektakl, do wszystkich zakątków Huty dotarła, w atrakcjach udział wzięła i kiełbaskami czosnkowymi w archeologicznym anturażu na koniec się posiliła. Konie pod kopcem też się nie potopiły, można więc odnotować kolejny sukces na koncie Załogi Słonecznego!


Ułani pod prasłowiańskim kopcem Wandzi. Fot. PJ

A jakby ktoś chciał się dowiedzieć, po co zaglądać do Huty, to zapraszam tutaj.

sobota, 13 czerwca 2009

Brrrr...


Jesień w czerwcu. To nie jest sprawiedliwe...

Czy ktoś wie, gdzie się podziewa lato? Dlaczego człowiek cierpi na czerwcową chandrę? I kto za tym stoi?!

Niech mnie ktoś przytuli...


sobota, 6 czerwca 2009

Powroty


Pewnie znane jest Wam uczucie, kiedy po dłuższej nieobecności wracacie do ojczystego kraju? Albo miasta? To nie jest zwykła przyjemność czy radość, to splot różnych odczuć, które czasami trudno nawet nazwać. I ten specyficzny smaczek odkrywania na nowo znanych miejsc, poznawania na nowo dawno nie widzianych znajomych, zacieśniania więzi z odzyskanymi przyjaciółmi... Powrót to podobno najprzyjemniejszy element wyjazdu.

Tak samo jest z powrotem do ulubionych lektur czy też wykreowanych przez autora miejsc i światów, do żyjących w nich bohaterów, których nigdy nie ośmieliłabym się nazwać papierowymi. Ot, choćby taka wizyta u Borejków na poznańskich Jeżycach zawsze wyzwala u mnie ów "syndrom powrotu".

Ale obecnie wróciłam nieco dalej, do Siedmiu Królestw Westeros, trzymanych w ryzach przez władcę Żelaznego Tronu, pomiędzy wciąż walczące o wpływy rody Lannisterów, Baratheonów, Fossowayów i innych, poddanych potężnemu rodowi Targaryenów, władców smoków... Nie, wyczekiwana książka A Dance with Dragons Martina nie ukazała się jeszcze na polskim rynku. Za to dotarłam do opowiadania Wędrowny rycerz w trzecim tomie Retrospektywy, w którym autor opowiada o wydarzeniach na turnieju w Ashford, trzy pokolenia wcześniej niż słynna walka o tron (na zdjęciu Aegon V Targaryen, w opowiadaniu znany jako Jajo, wyrostek z królewskiego rodu, o którym nikt nawet nie myślał jako o przyszłym władcy; koniec spoilera :)). Zaś powrót do świata Siedmiu Królestw wywołał u mnie pragnienie powtórnego przeczytania niedokończonej sagi oraz sprowokował mnie do napisania tej nieco nostalgicznej notki :)

Cóż, być może nadszedł czas, aby nabyć sobie dotychczasowe tomy Pieśni Lodu i Ognia na własność? Jakby ktoś kiedyś zastanawiał się nad prezentem dla mnie, to zachęcam :D

piątek, 5 czerwca 2009

Pierwszy dzień kolejnego dwudziestolecia


To taki polski zwyczaj, dzielić historię ojczystą na kolejne dwudziestolecia. Poprzednie, przedwojenne, skończyło się nieciekawie. Miejmy nadzieję, że tym razem będzie lepiej :)

Jedno zdanie z wczorajszych uroczystości utkwiło mi w pamięci: zburzyliśmy komunizm, ale burzyć jest łatwo, teraz trzeba coś zbudować... Jeszcze parę lat temu nie uwierzyłabym, że będę cytować mądre słowa prezydenta Wałęsy... Ot, taki kolejny cud :)

Życzę nam wszystkim radosnego budowania!