środa, 25 lutego 2009

Dzień w fioletach


No i koniec karnawału. Od dziś będzie więcej czasu na przyhamowanie tempa życia i nieco głębsze zastanowienie się nad samym sobą. Przynajmniej w teorii jest tego czasu dużo. Zawsze w Popielec wydaje mi się, że 40 dni to niemal bezkresny ocean czasu, a potem jakoś tak cichcem-chyłkiem i do tego błyskawicznie przychodzi Wielki Tydzień. I z roku na rok te sześć tygodni wydaje się kurczyć niemal do mgnienia oka. Ot, taka to względność czasu.

Moim (bardzo skromnym) zdaniem, taki fioletowo-popielny dzień, jak dzisiaj, dzień ścisłego postu (jeden z dwóch w ciągu całego roku), taki relikt przeszłości, bardzo tradycyjny i konserwatywny, przez co zupełnie nieatrakcyjny dla współczesnych ludzi, jest właśnie nam, współczesnym, do szczęścia potrzebny. Dzień poważny, i owszem, ale nie smętny. Takie mocne uderzenie, które wybija nas z codziennego rytmu.

A poza tym dzisiejszy dzień to taka brama do swoistego muzeum kultury, które jest tym bardziej niezwykłe, że wciąż żywe. To czas, kiedy w kościołach śpiewa się pieśni ze starych śpiewników, kiedy odżywają dawne misteria. Co ciekawe, te najstarsze pieśni i zapomniane już niemal misteria, najbardziej lubi młodzież. Jeśli ktoś nie wierzy, to niech się przejdzie w któryś z najbliższych piątków do krakowskiej bazyliki św. Trójcy, tak około godziny 20.00. W pięknej scenerii dominikańskich krużganków młodzi ludzie z duszpasterstwa szkół średnich co tydzień odgrywają średniowieczne Misterium Męki Pańskiej.


To taka wcześniejsza wersja znanej z naszych kościołów Drogi Krzyżowej, podczas której uczestnicy wędrują za krzyżem po różnych miejscach kościoła, a miejsce współczesnych rozważań, czytanych przy każdej stacji, zajmują dawne pieśni oraz śpiewana przez diakonów i kapłana Ewangelia, miejscami komentowana również poprzez użycie prostych rekwizytów. Jeśli dodamy do tego naturalne oświetlenie w postaci świec oraz brak mikrofonów, to otrzymujemy "produkt" zbliżony do słynnych przedstawień Scholi Teatru Węgajty. Podobny, ale jednak inny, bo tutaj w każdym momencie możesz przestać być jedynie widzem, a stać się jednym z uczestników misterium. Potrzeba tylko odrobiny otwartości na metafizykę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz