czwartek, 12 lutego 2009

Jeszcze jest czas!


Biegając ostatnio po ciemnych (a nawet czarnych) stronach Internetu, natrafiłam na trzy powiązane ze sobą artykuły na temat wypaczeń "tolerancji" i "równouprawnienia" oraz "poprawności politycznej". Szczęśliwie rzecz dzieje się w Szwecji, jest zatem szansa, że idee queer utoną w Bałtyku, zanim będą miały szansę do nas dotrzeć. Otóż na jednej ze szwedzkich uczelni studenci składają masowo skargi do "urzędu ds. równości" (nazwa w przybliżeniu), ponieważ czują się "urażeni" przez wykładowców z powodu: orientacji seksualnej, koloru skóry, kraju pochodzenia, niepełnosprawności i co tam jeszcze można wymyślić. Sprawa byłaby poważna i faktycznie godna rozpatrzenia, gdyby nie to, że: pani o orientacji homo chciała uczyć w szkole, ale miała problemy z koncentracją i zupełnie nie radziła sobie z dziećmi, panu o ciemniejszej karnacji zwrócono uwagę, by jeszcze popracował nad językiem szwedzkim, zanim pójdzie uczyć do szkoły, pani z Afryki, potencjalna nauczycielka klas niższych, język znała słabiej niż jej podopieczni w szkole, dziewczyna na wózku, chcąca pracować w przedszkolu, cierpiała na którąś odmianę ADHD, a chłopakowi z dysleksją poradzono, by zmienił jednak kierunek studiów i nie próbował w przyszłości uczyć dzieci pisania... Zapytacie pewnie, w czym problem, skoro sprawy się wyjaśniły? Otóż w tym, że wszystkie skargi zostały rozpatrzone... pozytywnie! W kilku przypadkach studentom wypłacono odszkodowania, a wykładowcę zawieszono w obowiązkach. Kto nie wierzy - niech przeczyta: część pierwsza, druga i trzecia. Ostrzegam, lektura zawiera drastyczne sformułowania.

Postuluję zatem, aby już teraz zakładać w Europie muzea zdrowego rozsądku, póki są jeszcze specjaliści, którzy mogliby konsultować powstające ekspozycje. Za parę lat już nikt nie będzie potrafił nie tylko zdefiniować pojęcia "rozsądek", ale nawet powiedzieć, czym rozsądek był w zamierzchłych czasach... Jeszcze jest czas, choć to już chyba ostatni dzwonek...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz