środa, 21 kwietnia 2010

Isabelle, mon amour...


Rok temu marudziłam w tym miejscu, że mało kto pamięta o Izabeli z Poniatowskich Branickiej, kobiecie o skomplikowanym charakterze i nadzwyczaj bogatym życiorysie. Wprawdzie film oparty o tenże życiorys jeszcze nie powstał, ale w jej ukochanym Białymstoku pamiętają o niej poeci, a zwłaszcza jedna poetka, pani Krystyna Konecka. Dziś właśnie dotarł do mnie tomik poezji o wdzięcznym tytule Isabelle, mon amour... Ale! Tomik poezji to zbyt lakoniczne określenie tej pięknie wydanej książki. To nie tylko uczta dla ducha, ale i dla oczu, bo całość jest bogato ilustrowana fotografiami miejsc bliskich Izabeli, jej portretami oraz osób grających ważną rolę w jej życiu, fragmentami rękopisów, pamiątkami... A na dodatek całość jest tłumaczona na język angielski, aby rodacy księżnej Cavendish wiedzieli, że i Polacy swoją Panią Krakowską mieli!

Pani Krystyno - dziękuję!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz