czwartek, 11 marca 2010

Chopin po krakowsku


Za oknem zima. Białe paskudztwo to się pojawia, to znika. Zimno jest. I wieje. A ja mam urlop :)

Z tego też powodu zdarzyło mi się ostatnio odwiedzić dwie krakowskie wystawy poświęcone naszemu genialnemu kompozytorowi, który, jak wiadomo, z Krakowa prawie się nie ruszał, a przynajmniej bywał tu częściej niż Mickiewicz :)

Pierwsza z nich, Chopin. Weiss. Fin de Siècle, to zaledwie kilka rysunków Wojciecha Weissa, monochromatycznych szkiców do olejnego portretu Fryderyka Chopina. Portretu, który możemy sobie tylko wyobrazić, bo zaginął w naszej poplątanej historii. Weissowe zafascynowanie Chopinem oraz tajemnice warsztatu artysty odkrywa przed widzami film, który wyświetlany jest na jednej ze ścian galerii jako doskonały komentarz do wystawionych prac. A całość zobaczą Państwo w piwnicach Pawilonu Wyspiańskiego na Placu Wszystkich Świętych otuleni w miękkie tony muzyki naszego Fryderyka. Jeśli zaś komuś mało wrażeń, to wystawie towarzyszy pięknie wydany katalog, zawierający nie tylko reprodukcje wystawionych rysunków, ale również inne prace artysty pochodzące ze zbiorów rodzinnych. Wystawa powstała dzięki Fundacji Muzeum Wojciecha Weissa, która ma zamiar stworzyć w pałacu w Kościelnikach miejsce prezentacji prac tego wciąż mało docenianego artysty, z czego Muzeodajnia raduje się wielce pomimo niesprzyjającej aury.

Chopin wchłaniany przez geniusz muzyki...
Widzicie te ręce biegające po klawiaturze? Genialnie uchwycony ruch i skupienie

Druga wystawa, Chopin w Krakowie i osobiste po nim pamiątki, prezentowana jest w Collegium Maius. Pretekstem do zorganizowania wystawy właśnie w tym miejscu jest wpis młodego Chopina do księgi pamiątkowej Biblioteki Jagiellońskiej, która w 1829 roku wciąż mieściła się w starym gmachu Collegium Maius. Tego właśnie roku Fryderyk wraz z kolegami był na wycieczce szkolnej w kopalni w Wieliczce (wpis w osobnej księdze), a w starym Krakowie zwiedzał m.in. uniwersytet. I tu przestroga dla dziatwy szkolnej: jeśli już musisz iść do muzeum, to wpisz się w księgę pamiątkową tak, żeby się później nie wstydzić przed potomnością. Fredek potrafił.


Podpis dziewiętnastoletniego Chopina w wielickiej księdze gości

Na wystawę trafiłyśmy przypadkowo, szukając zupełnie innego miejsca, i dzięki temu przypadkowi odkryłyśmy, dlaczego Fryderyk nie umiał wysiedzieć w domu. Bo któż z Was, drodzy czytelnicy płci mniej pięknej, umiałby wysiedzieć na krześle obitym niebieściutkim materiałem ze wzorkiem w różyczki, jaki naszemu geniuszowi własnoręcznie haftowała George Sand?


Obydwie księgi z autografem Mistrza, błękitne „arcydzieło” tapicerskie oraz wiele innych pamiątek (w tym kilka gipsowych odlewów lewej genialnej dłoni oraz jeden prawej) wystawione są w dolnych salach naszej Almae Matris.

I na koniec rzecz nie bez znaczenia: obydwie ekspozycje są bezpłatnie udostępniane wszystkim chętnym, co jest miłym dodatkiem do interesującej treści.

3 komentarze:

  1. Ano właśnie, i to dla kilku zmysłów jednocześnie :) A zatem - kierunek Kraków!

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam niedawno, zatem muszę poprawić!!

    OdpowiedzUsuń