Nawalił chyba patron od pogody. Albo ktoś nam nieżyczliwy (konkurencja?) odwołał się do sił nieczystych. Dość, że całkiem ciekawie zapowiadająca się łikendowa impreza „Zajrzyj do Huty” dokonała się w strugach lejącego się z niebios deszczu. Być może był to nawet lokalny potop, wyproszony przez cystersów z Mogiły, którym nie w smak świętowanie jubileuszu sześćdziesięciolecia „miasta bez Boga”. A może nie chcieli dopuścić do odkrycia, że na terenie Nowej Huty, w Ruszczy, stoi kościół starszy od ich klasztoru? Kto ich tam wie...
Grunt, że ludność, nie bacząc na ten wodny spektakl, do wszystkich zakątków Huty dotarła, w atrakcjach udział wzięła i kiełbaskami czosnkowymi w archeologicznym anturażu na koniec się posiliła. Konie pod kopcem też się nie potopiły, można więc odnotować kolejny sukces na koncie Załogi Słonecznego!
A jakby ktoś chciał się dowiedzieć, po co zaglądać do Huty, to zapraszam tutaj.
Gratulacje, Pani Muzealnik ;)
OdpowiedzUsuńpodlinkowałam pani blog Pani Muzealnik:)
OdpowiedzUsuń