środa, 28 lipca 2010

Lato w Krakowie


Jak to w Polsce (a w Małopolsce zwłaszcza) bywa, rzucamy się od skrajności do skrajności. Jeszcze tydzień temu narzekaniom na okrutne słońce i obrzydliwy upał oraz skandaliczny stan krakowskiej komunikacji miejskiej, w której brakuje klimatyzacji, nie było końca. A dziś trzeci dzień nieustannego deszczu. I żeby to chociaż tylko na Brackiej. Ale nie, leje wszędzie, że żal psa na pole wyprowadzić (zwłaszcza, że sam nie pójdzie, tylko trzeba razem z nim moknąć). A czy nie można by tak zachować odrobimy równowagi? Choćby tylko w pogodzie...


Z ostatniej chwili: wprawdzie deszcz nadal leje, ale za to nadeszła wspaniała wiadomość z Barcelony. Parlament kataloński zakazał organizowania korridy! I wszystko mi jedno, czy chcą przez to podkreślić swoją autonomię względem Hiszpanii, czy przejmują się prawami zwierząt. Ważne, że przynajmniej kilka niewinnych zwierząt, męczonych przez zwyrodnialców popierających ten idiotyczny „sport”, ocaleje. Nie będzie więcej bestialskiego zabijania byków ku radości gawiedzi! Hura!!!

5 komentarzy:

  1. No właśnie! I jak w takiej pogodzie spędzałem urlop w Szklarskiej Porębie, próbując rozkoszować się zamglonymi widokami na szlakach Gór Izerskich...
    To tak w ramach dorzucenia się do narzekań z równie zalanych deszczem Katowic...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ech, lato w Polsce... Nie żal Ci w tym kontekście Romy? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dotąd mi nie żal. Raz tylko miałem w ostatnich tygodniach ochotę znaleźć się w Italii. Mianowicie po odpadnięciu włoskiej drużyny z Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Widok rozczarowanych min Włosiaków byłby bezcenny! Ale i tak ich porażkę traktuję jak wisienkę na torcie mojego pożegnania z tym okropnym i chaotycznym krajem ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tam się cieszę z deszczu, przynajmniej już takiego słońca ostrego nie ma. Zwłaszcza, że urlop zacznę wtedy, jak ma się już wypogodzić...

    OdpowiedzUsuń
  5. Simon, aż tak straszni są? :) Ja też się cieszę, że to nie Włosi zdobyli mistrzostwo, bo wolę Hiszpanów, choć sama nie wiem, dlaczego. I jedni i drudzy są, na dłuższą metę, nie do wytrzymania :)

    Ania, a ja właśnie przeżywam mój pierwszy tydzień urlopu... Za dwa dni mam wyruszyć na piechotę Via Regią w kierunku Zgorzelca, a jak tak patrzę za okno, to mi się odechciewa...

    OdpowiedzUsuń