czwartek, 28 kwietnia 2011

Royal Wedding Sick Bag


Postny czas Muzeodajni, liczony chyba nawet według starszego rytu, bo dłuższy niż 40 dni, czas zakończyć. Jakoś tak się dzieje, że najciekawsze obserwacje przychodzą ostatnio z jakże nam wszystkim bliskich Wysp. A ponieważ już jutro Sam-Wiesz-Jaka uroczystość, zatem najwyższy czas na pomarudzenie i w tej wdzięcznej kwestii. Swoją drogą wcale się nie dziwię, że Brytyjczycy nie chcą się pozbyć monarchii, skoro przynosi im ona tyle niezamierzonej radości :)

Jak zwykle w takich okolicznościach pojawiło się sporo gadżetów ślubnych, od poduszek, koszulek, podkładek pod śniadanie, kubków itp. drobnicy, aż po luksusową pościel i pewnie sporo innych bardzo potrzebnych rzeczy. Oczywiście wszystko z motywem serduszek, girland kwiatowych, Union Jacków i portretów (już nie tak) młodej pary. Ot, choćby taki kubulek:

Początkowo biznes kręcił się nieźle, w końcu taki pamiątkowy gadżet to jakiś znak czasu, a ludzie ostatnio jakoś historią bardziej się interesują. Zatem kupowano, a co za tym idzie produkowano temu podobne drobiazgi bez opamiętania. W pewnym momencie proste wzory przestały wystarczać i zaczęły pojawiać się napisy o większym ładunku oryginalności (tłumaczenie z wolnej stopy, dla tych, którzy wolą języki romańskie, z zachowaniem poprawności politycznej):

 Gdybym tylko poszła/poszedł do St Andrew's...
(uczelnia, na której Kate i Wills studiowali)

 To powinnam/powinienem być ja...

W każdym razie oszczędziłam/łem się dla Harry'ego

Jednak w ostatnich tygodniach media jak zwykle przedobrzyły. Ślub książątka opanował wszystkie kanały, wszystkie szpalty i zaczął wylewać się bez ograniczeń na ulice. Nie ma się zatem co dziwić, że Wyspiarze zareagowali z właściwym sobie humorem:

 Nie jestem kubkiem na królewski ślub

 Mało mnie obchodzi królewski ślub


 Dzięki za darmowe wolne dni. Czterodniowa popijawa
ku czci Jego Wysokości księcia Williama i Kate Middletown



 Chrzań ten ślub. Walcz z cięciami (budżetowymi)


 A tu dłuższa opowieść, oda do kubka (sic!), w skrócie:
co się tak cieszysz? Jak się rozejdą, wylądujesz w śmietniku...


Ukoronowaniem dzieła znużonych żartownisiów są takie oto torebki pierwszej potrzeby, które należy mieć przy sobie w piątek, na wypadek, gdyby kogoś zemdliło z nadmiaru ślubnych wieści...



A ja tylko nieśmiało przypominam, że w naszej kochanej ojczyźnie już w niedzielę Sami-Wiecie-Jaka uroczystość. Jesteście przygotowani?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz