środa, 22 stycznia 2014

CIA w Krakowie

W Krakowie na Rynku szepcze się o tym po kątach. Informacje, dotąd pilnie strzeżone, wypływają w różnych mediach, choć póki co dość szczątkowe. Niektórzy więc podejrzewają, że to kolejna kaczka dziennikarska lub akcja znudzonego Snowdena, mająca oderwać społeczeństwo od spraw o wiele ważniejszych. A jednak to prawda i są na to dowody: w Krakowie powstaje siedziba CIA! A tak wygląda wizualizacja jednego z jej wnętrz - arsenału:

Więcej nietajnych już planów wnętrz tutaj!
Tak, trudno w to uwierzyć, ale Thesaurus Cracoviensis - Centrum Interpretacji Artefaktów (CIA), najnowszy oddział MHK, najnowocześniejszy magazyn muzealny tej części Europy już wkrótce zacznie zwabiać do siebie zwiedzających. Tak coś około 2017 roku...

Zinterpretujcie to sobie jak tam chcecie ;)

piątek, 2 sierpnia 2013

Od filcowych kapci do kodów QR

Świat się zmienia. Na dobre czy na złe, ale  nieuchronnie. A razem ze światem zmieniają się też elementy, które, wydawałoby się, ze swej istoty powinny być niezmienne. Tak właśnie jest z muzeami, w których zmiany w ostatnich kilku latach gwałtownie przyśpieszyły. I to zmiany wielokierunkowe, od wyglądu zewnętrznego po system zarządzania. Bo skoro zmienia się świat, to zmieniają się też ludzkie oczekiwania wobec różnych zjawisk, w tym wobec muzeów. Jeszcze nie tak dawno przychodzący do muzeum polski „zwiedzacz” był przez system edukacji naszego uroczego kraju przygotowany (mniej lub bardziej) na to, co zobaczy, znał kontekst, w jakim pojawiał się historyczny artefakt*. Dziś nie ma już co liczyć na pre-edukację. Więc nie ma się co dziwić, że na wystawach zabytki są powoli, acz systematycznie wypierane przez opowieść eksponatem, niekoniecznie zabytkowym.

Wokół tej tendencji w polskim muzealnictwie trwają już burzliwe dyskusje, z których pewnie kiedyś coś wyniknie. Dla mnie jednak ważniejszą zmianą w świadomości muzealników jest uznanie faktu, że tak jak kiedyś nieodłączną częścią muzeum były filcowe kapcie, tak obecnie bez strony internetowej muzeum nie istnieje. I bez profilu na fejzbuku. A nawet bez regularnie prowadzonego bloga. Cóż, przyszło nowe i nie ma się co obrażać, tylko siadać do klawiatury i trzaskać kolejne wpisy.

I wbrew pozorom, to przeniesienie części życia muzealnego do sieci nie powoduje odpływu zwiedzających z realnych obiektów, lecz wywołuje skutek wręcz odwrotny. Dlatego zajrzyjcie, proszę, na nową stronę MHK, na nasze profile fejzbukowe, a zwłaszcza na wspólnymi siłami prowadzonego, oficjalnego bloga muzealnego, o którym obiecałam wam donieść. A potem koniecznie odwiedźcie nas w realu! :)
 

* Artefakt, kontekst, narracja, interpretacja – to obecnie ulubione słówka polskich muzealników, zaraz obok sponsoringu, autsorsingu i funduszy norweskich ;)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Plotki w sieci

Jak to miło po łikendzie wrócić do pracy. A praca muzealnika obfituje w niespodzianki, dramatyczne zwroty akcji oraz nieoczekiwane odkrycia. Otwierając dziś rano pocztę, odnalazłam wiadomość od zaprzyjaźnionego operatora kociego bloga (a prywatnie bardzo sympatycznej koleżanki muzealnej), że „Muzeodajnia” została uznana za oficjalny blog Muzeum Historycznego Miasta Krakowa przez muzealny portal „muzealnictwo.com”. A wszystko przez bardzo ciekawy artykuł Blog w muzeum, muzeum na blogu, który gorąco polecam, ponieważ nie tylko przedstawia fenomen wirtualnych pamiętników i ich rolę w promocji instytucji, ale też podaje linki to interesujących muzealnych nisz internetowych oraz jaskiń sieciowych.



A zatem jeszcze raz zapewniam, że „Muzeodajnia” jest blogiem całkowicie prywatnym. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa właśnie przygotowuje się do inauguracji swojego oficjalnego bloga. Jak tylko się pojawi, na pewno Wam o tym doniosę.

Wasza muzealna wtyczka
R. Vredna

środa, 1 maja 2013

Świętowanie po polsku

Będzie krótko, bo maj chłodem nas powitał i palce marzną na klawiaturze. A tymczasem atmosfera w kraju rozgrzewa się do czekoladowej białości i już naprawdę nie wiadomo, śmiać się czy płakać. I nawet energetyczny polski dżezik na polską majówkę nie rekompensuje niesmaku, jaki wywołuje obserwowanie obu walczących na błotne kulki (bo przecież nie na argumenty) stron. Zatem w kwestii „orzeł a sprawa polska” wypowiadam się poprzez poniższe zdjęcie, wykonane w jednym z łódzkich kin z okazji rozpoczęcia roku Juliana Tuwima. A poza tym, Rodacy, zdrowia życzę! Zwłaszcza psychicznego. I tyle.

A tu załącznik tekstowy

poniedziałek, 11 lutego 2013

Boże znaki


Benedictus... „którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami...” (Dz 2,22)

Tęcza nad Birkenau